piątek, 13 lipca 2018

Tango

Przed oczami jasne światło
Za głową trąbki dźwięk.
Niby stawiasz kolejny krok
A prawą nogą wstrzymujesz ruch.
Całe życie na palcach
Walczysz ze sobą.
Czekasz na tango
Albo wino w blasku świec
I nagle wredne lustro
Wylewa wiadro pomyj
Na świeżo umyte włosy
Uciekasz wzrokiem i idziesz spać.

Dobranoc

Zostaw odciski palców na moim ciele,
Chwyć mocno i ogrzej.
Nie patrz zwyczajnie,
Spójrz oczami kochanka.
Nocą gdy ciemność wśród nas
Rozświetl mrok
Niech zmysły Cię prowadzą
W dzikości serca utul mnie.
Widzisz? Zegar stanął.
Czas nie płynie.
Ta chwila jest nasza
Nikt nam jej nie zabierze.
Twoja kochanka bezczelnie wygrywa
Jeden ślad na drodze zostawia,
Wypija całą Twoją energię
A dla mnie już nic, tylko "Dobranoc"

Prezent

Spakowałam starannie,
Owinęłam wstążeczką
i całe Tobie oddałam.
Bez żalu i szczerze
Nie wiedząc kiedy.
Jak nigdy nikomu.

A Ty je wyprałeś
Metki nie czytając
Zmechaciłeś i sfilcowałeś
Pozbawiłeś kształtu.
Okaleczyłeś.
Nie używając noża.
Teraz takie nijakie
Wymęczone,
Szuka odrobiny ciepła.

Na targu

Zgubiłam coś na targu.
Patrząc w koszyk truskawek,
Wbiłam wzrok w zgniłe jabłka
Z odrazą odwróciłam głowę
Nie słysząc gwaru i smrodu
Na placach odeszłam
Słysząc swój oddech,
Nie mając sensu w kieszeni.
Jutro i tak wzejdzie słońce
I być może zawieje wiatr
A włosy w bezruchu
Uparte jak kozioł.

Na niby

Zachodzące słońce,
Niby romantyczne
A jest symbolem końca.
Stare małżeństwo,
Niby miłość
A jest symbolem kompromisu.

Piękne życie
Niby idealne
A jest na niby.

Warto wierzyć!

Chwyć ją za ręce
I nigdy nie puszczaj
Tylko z nią
Zobaczysz kolory.
Gdy stanie się ciężarem
I iść nie będzie chciała
Ciągnij po bruku.
Jest Ci potrzebna.
Kiedy nosem dotkniesz ściany
I stopy nie podniesiesz,
Trzymaj się jej,
Odnajdziesz drzwi.
Nie martw się że jest sama,
Że zgubiła te dwie
Co najważniejsze są
Wsłuchaj się w jej szept.
Otwórz umysł
Uwolni myśli
Chwyć dzień
To Wasz czas.
Nie jutro, dzisiaj
Odnajdziesz szczęście.
Poczujesz je w żyłach
Jak rozchodzi się po ciele.
Jak jeszcze nie wiesz
To Ci powiem
Nie spuszczaj z niej wzroku
Bo odejdzie... Twoja wiara.

Dzień, jak co dzień

Siedzimy razem
Razem od lat
Słyszę mój oddech
Cisza mnie gryzie.
Jak relikwie
Z pietyzmem
Pilota dzierżysz w dłoni
Noga mi zdrętwiała.
Szaleństwo w kieszeni śpi
Euforia za kanapą chlipie
Ale ona nie rdzewieje
Z czasem tylko zaśniedzieje
Kiedyś patrzyłam jej w oczy
Teraz ma zaćmę,
Jeszcze widzi
Jeszcze słyszy
Ale co?